sobota, 12 listopada 2016

,,Córka Dementora" Rozdział 1

                                                                       Rozdział 1
Jestem Lily. Jestem zwykłą dziewczyną... Nie licząc tego że nie lubie lodów i.. kilku innych żeczy.  A i jestem czarownicą. Imie zawdzieńczam mamie, to było jej ostatnie życzenie,  móc nadać mi imie ... nie wiem dlaczego ale nazwała mnie  Lily. Wygląd podobno miałam po ojcu ale jestem meterfomagiem. Mogę zmieniać swój look , a wychodzi mi to tak dobrze że nie pamiętam jak wyglądam naturalnie. Moich rodziców nigdy nie poznałam wiem tylko że mama na pewno nie żyje. Co do ojca mogę tylko przypuszczać że dementorzy go oszczędzili.
Tak. Urodziłam się w Azkabanie od razu po moich narodzinach dementorzy zabrali mnie od matki a potem umarła.  Kiedy miałam  jedenaście  lat  dostałam się do szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie. Nie byłam zaskoczona. Całe moje życie spędziłam wśród czarodziejów i czarownic. Czasami zastanawiałam się dlaczego nie odesłali mnie do mugoli ale doszłam do wniosku że nie mogli bo nie panowałam nad przemianami wyglądu, ale wracając do szkoły. Zostałam przydzielona do gryfindoru, tak jak moja przyjacióka Lucy Weasley tak, tak ta Weslay. W szole nazywano mnie ,,córką dementorów". Zastanawiam się czy dementorzy mogą mieć dzieci? Taki mały dementor mógł by być całkiem słodki. Teraz jest drugi rok ja i Lucy zaprzyjaźniłysmy się z Tedym Lupinem  tak tym Lupinem. Otaczają mnie same doskonałości, bardzo często słysze jak ktoś ich przekonuje że powinni się zaprzyjaźniać z ,,lepszymi osobami" a nie z takimi ,,demetorami". Na szęście oni nigdy mnie nie zostawili a tamtym mówią żeby się odwalili. Raz Ted walnoł jednego z krukonów za to jak mnie obrażał. Kocham ich za to. Oczywiście przyjacielską miłością! Jesteśmy w wielkiej sali, ona zawsze wywiera na mnie niesamowite wrażenie. W tym roku będę mogła obserwować ceremonie przydziału  z miejsca przy stole gryfonów. Profesor McGonagal wprowadziła już pierwszo roczniaków, wyglądali na zestresowanych. Z resztą kto by się dziwił? Ja prawie zwymiotowałam z stresu. Cała byłam blada a moje włosy zrobiły się zielone. Dokładnie pamiętam ten momęt tiara powiedziała mi że przydziela mnie do domu jednego z moich rodziców. To było pocieszające. Mówiła też ,,Ach ta czystość krwi... Tam gdzie cię przydziele znajdziesz przyjaciela który będzie z tobą na zawsze". Te słowa do tej pory wbudzaja zaiteresowanie nie tylko uczniów ale też nauczycieli.                                              
- Będę wyczytywać wasze imiona i nazwiska, ten kto zostanie wyczytany podchodzi do mnie, ja zakładam mu tiare przydziału a  ona przydzieli was do domów. Arnolda Carg.
Troche większa, czarno włosa dziewczyna ruszyła ku tiarze. Profesor McGonagal zakłada ją jej na głowe.
-SLYTHERIN!!!- Tiara przydziału ledwo dotknęła jej głowy.
- Cevin Cloony.- Mały blondyn usiadł na stoliku
-Hm...-Tiara przydziału odezwała się tak głośno że chłopiec podskoczył.-HUFFELPUFF!!!-    Potem wystraszyła a następnie przydzieliła jeszcze kilkunastu uczniów. Do gryffindoru miendzy innymi trafiła Victoire  Weasley. Gdy tylko usiadła przy stoliku od razu zaczęła wpatrywać się w Tedego. Czuje że coś wisi w powietrzu. Teraz przed nami wyrosły wszystkie potrawy jakie widział świat. Mmmm... Ale jestem głodna.
- Słuchaj spotkajmy się dziś na błoniach, dobrze?- Ted wyrwał mnie z rozmyśleń na temat tych pyszności.
- Jasne.- Rzuciłam odpowiedz. I wzięłam się za jedzenie, ale to pyszne!
Po jakimś czasie razem z Lucy i Victorie ruszyłam ku dormitorium. Jestem strasznie zmęczona. 

                                                                             ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz