Cz.1
Następnego dnia mieliśmy zostać w domu... Niestety. Harry poszedł do ministerstwa choć ma wolne. Nie mówił nikomu po co idzie, ale ja wiedziałam że idzie po testament Łapy. A jak okaże się że napisał tam coś o mnie?! Dowiem się kim był mój ojciec?! Było by wspaniale!!
-A teraz zrób rogi!!- Albus nie dawał mi spokoju.
-Dobrze- Wykonałam jego polecenie. Na mojej głowie pojawiły się rogi.
-HAHAHAHAHA- Albus i James mieli ubaw.
-LIL!!- Ginny postanowiła mnie uratować. Idę do kuchni.
- Lil... jak się czuje...sz E... co się stało z twoimi włosami.- Spojrzałam w patelnie która leżała niedaleko. No tak... metarfomadzy nie do końca umieją nie okazywać uczuć. Moje włosy zmieniają kolor. Teraz były białe śnieżno białe. To znaczy że jestem zestresowana.
-Coś cię martwi? Czy to co powiedział ci Harry... No... chcesz o tym pogadać?
-Nie wiem o czym... Chyba poczekam na wujka... W końcu pojechał do ministerstwa po...- O ku**a! Chyba się rozgadałam.
-Po co pojechał?- Ginny była przestraszona lecz udawała spokojną.
-Po.. Testament Syriusza...
-Skąd ty to wiesz?
-Wczoraj nie spałam no i usłyszałam jak się kłucie.
-Acha. No dobrze poczekamy na Harrego z rozmową.
-Dobrze.-Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi.
-LIl!- Ginny przerwała mi tą wędrówkę. - Jesteś bardzo dzielna. Nawet bardziej niż Harry. Kiedy był w twoim wieku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz