poniedziałek, 14 listopada 2016

,,Córka Dementora" Rozdział 7

                                                                         Rozdział 7
To  Dziś! Będę spęzdzać święta bożego narodzenia z ojcem chrzestnym Teda. Harrym Potterem. Większość uczniów patrzy na mnie z pogardą ( co nie jest czymś nie typowym ) ale w ich wzroku było widać zazdrość. W końcu to ,,WIELKIE" coś poznać go osobiście. Wiem że wiele osób marzy o tym. Ja znam go od roku. Jest to bardzo fajny człowiek, na pewno jest super ojcem chrzestnym. Nie dawno jego żona Ginny Weasley zaszła trzeci raz w ciąże! Tym razem to dziewczynka. Nie mogę się doczekać spotkania z Jamsem i Albusem (ich synowie). Uwielbiają kiedy razem z Tedem zmieniamy sobie nosy i inne części ciała. Na początku Tedy nie był w tym dobry... Nie korzystał z swojego daru tak często jak ja. Nauczyłam go kilu sztuczek... Naprawdę dobrze sobię radzi. Ryj świni i dziub robi lepiej niż ja! Ginny mówiła że kidy ona była mała jego mama rozbawiała ją do łez tymi przemianami. A najlepiej wychodziła jej kaczka i świnia.
-To co idziemy?- Lucy właśnie zapięła swoją walizkę po czym ruszyła ku wyjściu.
-Tak.- Wyszłyśmy na dwór. Czekałyśmy na Teda ale on nie zjawiał się i nie zjawiał.                       - Hmm. Co on robi?- Zaczełyśmy się martwić.
-Lily! Lucy!- Obruciłyśmy się Ted gnał w naszą stronę. Był cały zdyszany.

Jesteśmy już w pociągu. Zajęliśmy pusty przedział, kupiliśmy trochę słodyczy od Pani z Wózkiem i jedziemy.
-No to... może poczwiczymy zaklęcia?
-Ok... Tylko jakie?
-Nie wiem... No czytałam coś o...
-Czekaj! Nauczmy się Animagi!
-Co?!- wykrzyknęli oboje. Tylko Lucy z pogardą a Ted z zachwyceniem.
-No Animagia. Nie słyszeliście o tym?
-Słyszelismy, ale to jest najtrudniejsze z najtrudniejszych zaklęć!- Lucy oczywiście...- A jak już koniecznie musi być to coś masakrycznie trudnego to zalecam zaklęcie patronusa.- Nie wszystko tylko nie to!- To może być krok do animagi! Wiecie że przemienia się w to samo zwierze?!- Nie o tym nie wiedziałam...- To prubujemy? Ty pierwsza Lil.- Od niechcenia wyciągnęłam różdżkę, i...
-Expecto patronum.- Z końca mojej różdżki wystrzeliło niebieskie światło które przybrało postać psa. Który od razu podszedł do mnie i położył na kolanach. Choć nie był to pekińczyk nic nie ważył (w końcu to patronus)
-Ale jak to?- Ted i Lucy wyglądali na specyfikowanych.- Jak...ty..to...?- No tak. Nigdy  im o tym nie wspominałam. Umiem zaklęcię patronusa od... od kąt pamiętam.
-No od zawsze to umiem... Przepraszam że nie mówiłam. Że nie każdy to potrafi dowiedziałam się nie dawno...
-Acha... dobrze. To może jeszcze jesteś animagiem od urodzenia?
-Nie wiem nigdy nie prubowałam. - Podniosłam różdżkę i dotknełam nią czoła... W sekundę poczułam że skurczam się tak gwałtownie, że nic nie czułam. Wiedziałam że zmieniam się w psa na pewno coś na czterech łapach... Przemiana zakończyła się pomyślnie!
-Lil!!- Wyglądali na przerażonych.
-,,spokojnie"- Odpowiedziałam.
-Nie... wydawaj tego... dźwięku!!- Nie zrozumieli mnie! LOL!
-Zaraz wysiadamy! masz jakaś smycz... czy coś takiego?
-Tak.- Lucy sięgnęła po sznurek który zawszę nosi przy sobie. Obwiązała mi go wokół szyi. Teraz wiem jak to jest.
-I teraz udajemy  że to nasz zwierzak. Harry to naprawi.- To dobrzy plan...ZWIERZAK?! Jak on śmie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz