czwartek, 22 grudnia 2016

Rozdział 20

-Witaj Lil.- Przywitał mnie profesor Nevill. -Wejdź. Mam dziś  kilka wspomień które mogą być dla ciebie ciekawe. Czytałem proroka....- Czyli wie. -Te wspomnienia są o twoim Ojcu. Syriuszu Blacku. Ja go osobście poznałem w dniu jego... śmierci. Lecz w tym zamku i poza nim jest wiele osób które pamiętają go dość dobrze. Profesor Mcgonagal, Profesor Slugchorn i mój Przyjaciel Harry Potter.- Dopiero teraz przypomniałam sobie że są jeszcze wspomnienia w których mogę go zobaczyć. Nagle usłyszałam stukanie do drzwi.
-Ach... Tak mam jeszcze jednego gościa...- Powiedział po czym ruszył ku półce z wspomnieniami. Wziął trzy buteleczki. -Proszę. Weź je.- Podał mi je i odprowadził do drzwi. Otworzył je i przede mną stanął Kevin. O nie... -Ym... Hej. -Przywitał się. Chciałam odpowiedzieć ale Profesor Neville mnie wyręczył - Witaj Kevinie wejdź do środka. A ty Lil wracaj do dormitorium.- Pożegnałam się i ruszyłam ku wierzy gryfonów. Co to ma być!? Jak ja mam obejrzeć te wspomnienia!?

czwartek, 15 grudnia 2016

,,Córka Dementora" Rozdział 19

Rozdział 19.
Jestes my juz w Hogwarcie. Ta cała akcja z gazeta była okropna, ale mamy pewna hipoteze, której ustalenie kosztowało kilka Fochów Lucy, poniewsz według niej to jej ojciec Percy Wasley opowiedział wszystkim z kim zadaje sie jego córka. Lucy jest trochę nadąsana. A ja uwielbiana?! To jest sztuczne!
-Hej Lil! - Kevin Nalled podszedł mnie od tyłu (Dla tych którzy nie pamietaja kto to : Naj większy dupek wszechczasów)
-Darujj sobie.- Odpowiedziałam. Nie spodziewm sie sympatii od tego faceta.
-Nie...heh ja... nie w tej sprawie. Chce ci powiedzeć... że...że...-Zaciął sie i zaczął wpatrywać w moje oczy. -Ymm... Profesor Neville powiedział że masz się stawić u niego dzis wieczorem.- Powiedział. Ale nie skończył na mnie patrzeć.
-To wszystko?- Spytałam.
-Yyyy... Tak...
-No to możesz iść. Tak?
-Co?!- Potrząsnoł głową. - A! Yyy..tak...już ide.- Poczym odszedł. To było dosc dziwne. Pierwszy raz jego słowa mnie ucieszyły! Idę do opiekuna mojego domu! Ciekawe jakie wspomniemie znajdziemy.

niedziela, 4 grudnia 2016

,,Córka Dementora" Rozdział 18

Rozdział 18
Wsiadłam do pociągu, razem z Tedem i Lucy zajęliśmy ten sam pusty przedział choć tym razem na moim miejscu nie było mnóstwa niemiłych liścików. Było puste...
-Chcecie czegoś z wózka, Kochaneczki?- Pani z wózkiem podeszła do naszego przedziału.
-Nie- Odpowiedziałam automatycznie.- Choć ... Ma pani Proroka?
-Tak oczywiśćę. A i przy okazji gratuluję- Dodała podajac gazete. Od razu ją rozłożyłam i pierwsze co zobaczyłam to moje imię i nazwisko! LILY BLACK!!
-Co do...- Zaczełam czytać.
,,Ta oto wspaniała osoba. Którą niestety nie obdarzaliśmy nie zbyt dużym  zaufaniem z powodu jej nie wiadomego (Aż do dzisiaj) pochodzenia. Okazała się być córką jednego z największych bohaterów którzy stali obok Harrego Pottera aż do końca. A jest to niestety zmarły Syriusz Black. Ojciec chrzestny naszego bohatera i ojciec tak bardzo utalentowanej czarownicy którą jest Lily Black. Do tej pory nikt nie wiedział z kim jest spokrewniona ponieważ jest metarfomagiem. Jednak jakaś jej cząstka wiedziała z kim się zadawać. Już pierwszego dnia w szkole Hogwartu zaprzyjaźniła się z naj większymi sławami Lucy Wesley córką Percego Wesleya który zawsze wspierał ministerstwo i Teda Remusa Lupina syna samego Remusa Lupina. Który zarówna jak jego żona Nimfadora Tonks oddał życie za Harrego Pottera w bitwie o Hogwart. Bardzo im za to dziękujemy."
-CO!!- Byłam wściekła.-KTO IM POWIEDZIAŁ?!!

TA DA!

Witajcie wszyscy czarodzieje, mugole i... gnomy? Nieważne...
Chciałam wam bardzo podziękować za czytanie mojej książki. Doszliśmy do 299 oglądnięć!!!!! Yey!
To nie samowite. Aby się jakoś odwdzięczyć  chcę nagrać vlog z mojego mikołajkowego dnia! Nie wiem jak to się uda... ale mam dobre intencje:)

PS: Co do książki... wiem że dawno nie ma nic nowego i bardzo za to przepraszam postaram się pisać częściej ale ostatnio za dużo się działo aby mój mózg myślał o pisaniu.

Wasza MQCHA.

środa, 30 listopada 2016

,,Córka Dementora" Rozdział 17

Rozdział 17
Wyjeżdżamy dziś do Hogwartu... Wymyśliłam jak schować Kreta (tak nazwałam niuchacza). Schowam go do portfela. Rzuce  na nią zaklęcie którego nauczyłam się od mojej... cioci minister magii Hermiony Grager. To zaklęcie powiększająco zmniejszające. Będzie tam miał wygodny pokoik. A na lekcje będę go nosiła w torbie. Ten rok jest wspaniały! No wiem już kim jestem...i... no JEST SUPER!!!
-Idziecie? - Harry nas woła abyśmy zeszli na dół.
-Już tylko wcisnę Kreta!- Zawołałam. I wróciłam się do niego.-No. To choć tu.- I sięgnęłam po niego. Ale ten złodziejaszek uciekł. -Tak wiem Hogwart to nie najfajniejsze miejsce na świecie... Ale tam... potrzebuję cię. - Zwierzak jakby westchął i położył mi się na kolanach. -Czyli jedziesz?Zapytałam po włożyłam go do portfela i ruszyłam po schodach na dół.
-Już?! Z mojego doświadczenia wiem że nie są dość łatwe do opieki...-Harry był zdziwiony.
-No... tak jakoś.- Powiedziałam po czym ruszyłam ku autu gdzie czekali na mnie Ted i Lucy.

Jesteśmy już na king cross. Właśnie pożegnałam się z Harrym i ruszyłam ku pociągu. Przy okazji (co wcale mnie nie zdziwiło)patrzyło na mnie wiele osób ale ich spojrzenia nie były pełne pogardy i nienawiści. W ręcz przeciwnie, były pełne zachwytu i podziwu. Ok...

poniedziałek, 28 listopada 2016

,,Córka Dementora" Rozdział 16

                                                                     Rozdział 16
-Daj ja to zrobię! -Harry widząc rozmiar szafy postanowił że odsunie ją za mnie. Dotknął szafy i pchnął. Ona ani rusz. Pchał tak mocno że jago twarz zrobiła się czerwona.
-Nie drgnie. - Harry wyglądał na wykończonego. -To też może być sejf. Ty spróbuj.- Powiedział pokazując na Teda. Ted tylko dotknął szafy ona go poparzyła. -Tak to sejf... Ty to zrób.- Harry tym razem pokazała na mnie. Podeszłam do niej... ledwo jej dotknęłam poczułam to samo ciepło co przy spotkaniu z duchem Ojca. Nawet nie zdąrzyłam popchnąć a szafa odskoczyła na bok.  Naszym oczom okazał się długi pokój. Cały był w obrazkach... nie jak podeszłam bliżej to były mapy na każdej widniał krzyżyk. Jakby czegoś nie znalazł... Na koń cu pokoju Była ostatnia mapa przedstawiała Hagwart. Podeszłam bliżej żeby zobaczyć czy i tam jest krzyżyk. Zamiast znaczka zobaczyłam napis ,,Poszukiwania 1999 zakończone. Harry znaleziony.  Poszukiwania 2000 zakończone. Nic nie wynika."
-O co tu chodzi? Czego on szukał?- Zastanawiałam się na głos.
-Ciebie. Widziałem te mapę kiedyś bardzo dawno... Myślałem że szukał mnie... Ale potem ewidętnie nie poprzestał.
-Acha...
-Szukamy tej szuflady?- Ted był strasznie nakręcony.
-Tak- Wszyscy zaczęliśmy szukać małego mebla. -Tam jest!- Podeszłam do niej wyjęłam klucz i... ręka mi zastygła. Teraz jest naj warzniejsza chwila w moim życiu mogę dowiedzieć się kim była moja mama! Przekręciłam klucz i... szuflada otworzyła się. W środku pierwsze co zobaczyłam to rozlany atrament. Przyjrzałam się uważniej i zobaczyłam dwie kartki trochę brudne od tuszu podniosłam jedną. To był list. Podniosłam drugą to było... zdjęcie. Był na nim mężczyzna o długich czarnych włosach i szarych oczach. Był to mój ojciec. Obok niego stała kobieta... Ale jej twarz była zaplamiona atramentem... SERIO?! To jest nie jest fair! Ten wspaniały momęt uzalani się nad sobą w zobaczyłam w szufladzie kamyk... Podniosłam go i zobaczyłam Syriusza. Tego samego co przywitał mnie w holu.
-Ten kamień to... spełniacz życzeń... nigdy nie pamiętałem jak to się nazywa... Ale wracając do rzeczy. To spełni twoje marzenia. Oczywiście zaakceptowane przez mnie. No.. i nie mogę wrócić do swiata żywych ani mama...- Skąd... on to wie!- Ale mażenie z niuchaczem spełnić mogę.- W tym momęcie zobaczyłam że w szufladzie coś się rusza! To... jest  NIUCHACZ!!!
-Dziękuje!- Zwróciłam się do ducha
-Nie ma za co... no więc jak będziesz czegoś potrzebowała to... dotknij tego.- I zniknął.


czwartek, 24 listopada 2016

Rozdział 15

Ten rozdział poświęcam mojej najlepszej przyjaciółce.
Jej blog; http://jaimojepokrecaneksiazki.blogspot.com/


Jesteśmy już na miejscu. Ten dom robi na mnie ogromne wrażenie. Teraz liczy się tylko ta szuflada która należy dla mnie. Może w środku znajdę coś o mojej matce! Było by wspaniale.
-Witaj. W domu...- Harry nie ukrywał zakłopotania. Weszłam do środka. Tak to są te same ściany te same obrazy. Wchodzę głębiej wszystko jest takie samo... Przyspieszam i nagle ląduje przy kominku w którym siedział mój ojciec (w śnie). Lecz nie zastała... lecz cos tam jest. To... to jego duch! Taki skromny bo z dymu ale to duch.
-Lil! - Duch rzucił się na mnie. -Posłuchaj mogę być tu tylko przez chwilkę. Szuflada jest w moim pokoju za szafą... Zaraz zniknę ale... chce ci powiedzieć że jesteśmy z ciebie dumni.- Wyciagnął ku mnie swoja dymistą rękę. W miejscu gdzie mnie dotknął poczułam niesamowite ciepło... To tak jak by tu był. To ciepło wchodziło głębiej w mnie  lecz im głębiej było tym bardziej on był nie widoczny. Gdy ciepło dotarło do mojego serca on znikł całkowicie. Wow.
-Lil!!!?- Reszta, czyli Ted i Lucy, dopiero weszła do środka. Harry stał jak słup w kącie pokoju.
-Harry? Wszystko dobrze?- Ted zauważył stan swojego wujka.
-Tak wszysko dobrze. Tylko...
-Ty... też to widziałeś?- Spytałam.
-Tak. To był on. Jego duch. To... niesamowite!
-Tak! Mam ojca! Który jest... Tu?- Powiedziałam z lekkim zakłopotaniem. Po czym wskazałam na moje serce. Wiem wiem to jest głupie ale czasem to prawda. SERCE.
-Tak tam jest na pewno. Kiedyś mi powiedział ,,Ci których kochamy są" tam. - Acha. -W sercu.- Dodał szybko. -Powiedział ci gdzie jest szuflada tak?
-Tak. Za szafą w jego pokoju.
-Dobrze więc idzemy. - Po czym ruszyliśmy w kierunku schodów. Po jakimś czasi estałam przed pokojem z napisem ,,Syriusz Black". Wziełam wdech i weszłam do środka. Odrazu zauwarzyłam szafę. Wielka i cała czarna nie może się nie żucać w oczy. Cały pokuj KIEDYŚ był pokryty czarna tapetą. Teraz był cały po obklejany plakatami Gryffindoru i drużyny Qinddicha. Podeszłam do szafy i...

wtorek, 22 listopada 2016

,,Córka Dementora" Rozdział 14

                                                              Rozdział 14
Jest już następny dzień wczoraj udało mi się otworzyć ten ,,Listo-Sejf". Okazało się że testament który okazał się listem okazał się kluczem do jakiejś szuflady którą dostałam w spadku po Ojcu! To jest niesamowite! Lecz mimo tego całego szczęścia, całą noc płakałam. Najprawdopodobniej jakaś cząstka mnie nadal wierzyła że oni... żyją. A że tak nie jest nic się nie zmieni. Nie mam ojca. To znaczy miałam przez te wszystkie lata, lecz teraz go nie ma.
-Idziemy?- Harry który od wczoraj traktuje mnie jak swoją córkę, zaproponował mi wycieczkę do domu mojego Ojca. Trochę się denerwuje.
-Tak. -Odpowiedziałam. Po czym razem z Tedym i Lucy ruszyliśmy do samochodu.
-Lil...- Odezwała się Lucy. -Wiesz ... no... coś się wczoraj stało?
-Nie nic oprócz tego że okryłam kim był mój ojciec .
-To żle?
-Co ty!
-To dlaczego płakałaś całą noc?- A... no tak. Lucy.
-Bo... to ze szczęścia.-Skłamałam.
-Acha?
-No..niewa...-Nagle Lucy zrobiła cos bardzo miłego. Przytuliła mnie. To było dziwne ale przyjemne uczucie. Nikt nigdy nie... mnie nie przytulał... Moje oczy znowu zaczęły piec. Wiem że możecie uznac mnie za płaczuge ale to spróbujcie stanąć na moim miejscu. Lucy odkleiła się odemnie.
-Bardzo mi przykro.
-Co ty? Przykro że znalazła rodziców- Ted jak zwykle. Ale on głupi.
-Nie ten fakt jest prze wspaniały! Lecz cos mi się wydaję że nasza pani Black zaczęła odczuwać brak rodziców. I jakaś jej część miała nadzieje że on będzie żywy.
-Skąd wiesz?- Wyszeptałam.
-To widać...
-No to jeste... Co jest?- Harry wydawał się tak samo głupi jak Ted. -Tęsknoty?
-Chyba tak.- Lucy zdawała się czytać w moich myślach. I znowu zostałam przytulona. Lecz tym razem  przez... Harrego Pottera! Co? Jak to?
-Wiem że to trudne. Nawet ja miałem łatwiej. A płakałem.- Dopiero teraz uświadomiłam sobie że on ma tak samo. -To co? Idziemy?
-Tak.

poniedziałek, 21 listopada 2016

,,Córka Dementora" Rozdział 12!

                                                                     Rozdział 13
Od razu śęgnełam  po pióro i podpisałam się nad podpisem Syriusza Blacka mojego... Ojca? To nie... nie może być takie proste coś jest nie tak na pewno on... ja...ona... Do moich oczu napłynęły łzy które znowu zaczęły kapać na kartkę a tamta poparzyła mi palce. Źle się podpisałam? Albo to nie chodzi o mnie.
-Wujku Harry!! Ciociu!!- usłyszałam zbliżające się kroki.
-I...co?- Harry wyglądał na zestresowanego.
-Nie wiem na początku nic tu o mnie nie było...-Mina Harrego natychmiast pochmurzała. -ale potem zaczęłam ...no... płakać... i to się zaświeciło zmieniło się w to.-Powiedziałam podając mu kartę. Widząc że Harry czyta odczekałam chwile. -No...więc podpisałam się a to mnie poparzyło. Może to nie o mnie chodzi...
-Nie na pewno o ciebie to zaklęcie Quriato. Ono może zrobić z każdego przedmiotu sejf. W tym zamknięty był list do ciebie.
-No ale to nie chodzi o mnie.
-Chodzi te sejfy mogą otworzyć tylko wybrana osoba. Każdy ma swój klucz tu potrzeba było twoich łez. A co do podpisu spróbuj z nazwiskiem.
-Ale ja.. Nie mam nazwiska!
-No wygląda na to że masz.
-Jakie?- Zadałam to pytanie choć odpowiedz jest oczywista.
-Black. Spróbuj- Podał mi kartkę.

sobota, 19 listopada 2016

                                                                    Rozdział 12

Właśnie połykam następną książkę Newta Scamandera. Jest o niuchaczach uwielbiam te zwierzęta!! Są takie słodkie. Mam zamiar poprosić Ginny i Harrego o podwózkę do Londynu aby go kupić! Wstaje z łóżka i schodzę po schodach. Słyszę głos wujka więc zaczynam biec. Wpadam do pokoju i;
-I jak znala...- Wujek był cały poszarpany! Krew spływała mu po policzkach. -Co się stało?
-Nic. To tylko takie zadrapania nic wielkiego.
- Ta na pewno. Tyko że przed chwilą zwiałeś się z bólu, tylko teraz przyszłam ja i nie chcesz żebym myślała że to... przeze mnie .
-To tylko wyłącznie moja wina. To nie był twój pomysł. A ja chyba...- I tu się zaciął bo zobaczył resztę dzieci zbiegających ze schodów. Wszystkie rzuciły się na swojego Tatę z taką... miłością o której ja mogę tylko pomarzyć.
-Słyszałem że chciałaś ze mną porozmawiać.- Byłam już sam na sam z Harrym.
-Tak no... Czy...
-A niech to! Zupełnie zapomniałem!- I wyciągnął z kieszeni kopertę. Koperta ta była czarna i ozdobiona różnymi wzorami. - Czy jest tam coś o tobie? Myślę że to możliwe, ale ja nic nie sprawdzałem... to dla mnie za dużo. O wiele za dużo nie dam rady patrzyć na jego pismo. Nie.. Ale zanim ci to dam posłuchaj jutro pojedziemy do jego domu jak chcesz a potem możemy iść po tego niuchacza. Po czym podał mi kopertę i wyszedł. Od razu otworzyłam i zaczęłam czytać.
,,Harremu Jemsowi pozostawiam moja posiadłość rimmauld place 12......."- Przeczytałam cały ale o mnie nic tam nie było... Po czułam jak łzy napływają mi do oczu. To jest nie do z niesinenia. Moje łzy spadły na kartkę a ta natychmiast rozbrysła wszystkie litery zmieniły swoje miejsca i moim oczom ukazał się list!
,,Droga Lily,
Wiem że nie byłem naj lepszym ojcem na świecie. No... nie byłem żadnym w końcu mnie nie znasz... Posłuchaj kocham cię całego serca i Rose też... Tak miała na imę twoja matka. Ją też bardzo kochałem ale zmarła. Zostałaś mi tylko ty niewiem kim jesteś nie wiem jak wyglądasz ale obiecuje że zawsze kiedy miałem chwile na ucieczkę uciekałem żeby cię szukać. Pewnie zapytasz ,, To dla czego nie uciekłeś" żeby cię chronić jak bym uciekł wykorzystano by ciebie a byłaś taka mała. W końcu uciekłem ale dopiero wtedy kiedy podrosłaś i wiedzieli że nic o mnie nie wiesz. Tobie zostawiam klucz do szuflady, i całą jej zawartość oraz wszystkie twoje marzenia. Bardzo cie Kocham.
Aby otrzymać klucz podpisz się pode mną.

Syriusz Black. Twój Tata.
PS. Tak to ja jestem twoim patronusem.

Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleść!!!!!!!!!!!!

Cześć! Tu MQCHA:)
Wczoraj do kin weszła pierwsza część ,,Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć"!!!! Ja miałam okazje na obejrzenie tego filmu w dniu premiery. Od razu mówię że raczej spoleirów tu nie zastaniecie. Dla moich stałych czytelników: W rozdziale 10 napisałam że nagram vlog z tego wydarzenia... I tak robiłam. Oczywiście nie jest naj lepszy na świecie na razie nie dam rady do udostępnić ale jak tylko mi się uda to to zrobię. A teraz dla nie wtajemniczonych : Więc tak. Jestem Potterhead. Mój dom to Ravenclaw. Jestem artystką (Taką bardzo początkującą mam 12 lat i proszę żeby moje obrazki nie były jakoś źle komentowane). Piszę książkę która możecie znaleźć na tej stronie i na -https://www.wattpad.com/user/SofieBlack                Zapraszam!!

No ale wracając do recenzji... Hm...ach...och.. Ten... Film...jest...no...GENIALNY!!!!!!!!!! Zakochałam się w tej seri! Z kilku powodów:
GŁÓWNE
-Jest o moim ulubionym temacie z magicznego świata (wiem że to dziwne zdanie lecz no...tak)



-Występuje w nim mój ulubiony charakter z całej seri J.K Rowling!! (Newt Scamander)
MNIEJ WAŻNE ALE TEŻ FAJNE POWODY
-JOHNY DEEP!!!
-AMERYKA
No a teraz wracamy do renzji. Ten film jest wspaniałny głównie J.K Rowling! Ósma część Harrego Pottera nie jest najlepsza poniewarz to nie dokońca pisała ona. Ten film jest w 100% jej!
KILKA PYTAŃ
do fimu
-HARRY POTTER czy FANTASTYCZNE ZWIERZĘTA?
Fantastyczne zwierzęta!!!!
To mały Fan art.!


,,Córka Dementora" Rozdział 11 cz.1

                                                                    Rozdział 11
Cz.1
Następnego dnia mieliśmy zostać w domu... Niestety. Harry poszedł do ministerstwa choć ma wolne. Nie mówił nikomu po co idzie, ale ja wiedziałam że idzie po testament Łapy. A jak okaże się że napisał tam coś o mnie?! Dowiem się kim był mój ojciec?! Było by wspaniale!!
-A teraz zrób rogi!!- Albus nie dawał mi spokoju.
-Dobrze- Wykonałam jego polecenie. Na mojej głowie pojawiły się rogi.
-HAHAHAHAHA- Albus i James mieli ubaw.
-LIL!!- Ginny postanowiła mnie uratować. Idę do kuchni.
- Lil... jak się czuje...sz E... co się stało z twoimi włosami.- Spojrzałam w patelnie która leżała niedaleko. No tak... metarfomadzy nie do końca umieją nie okazywać uczuć. Moje włosy zmieniają kolor. Teraz były białe śnieżno białe. To znaczy że jestem zestresowana.
-Coś cię martwi?  Czy to co powiedział ci Harry... No... chcesz o tym pogadać?
-Nie wiem o czym... Chyba poczekam na wujka... W końcu  pojechał  do  ministerstwa po...- O ku**a! Chyba się rozgadałam.
-Po co pojechał?- Ginny była przestraszona lecz udawała spokojną.
-Po.. Testament Syriusza...
-Skąd ty to wiesz?
-Wczoraj nie spałam no i usłyszałam jak się kłucie.
-Acha. No dobrze poczekamy na Harrego z rozmową.
-Dobrze.-Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi.
-LIl!- Ginny przerwała mi tą wędrówkę. - Jesteś bardzo dzielna. Nawet bardziej niż Harry. Kiedy był w twoim wieku.

czwartek, 17 listopada 2016

,,Córka Dementora" Rozdział 10 I OGŁOSZENIE

                                                                   Rozdział 10 !!!!!!
(zanim zaczniesz czytać... z okazji 10 rozdziału mam zamiar nakręcić vloga z seansu ,,Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć!!!!)

Jest wieczór, no noc. Wszyscy śpią ale ja nie mogę. Myślę o tym że  może odnajdę swoją rodzinę!!!!!
-A, JAK INACZEJ TO WYTŁUMACZYSZ?!-Głos Harrego  dochodzi z dołu.
-NIE MAM POJĘCIA! ALE ŻEBY TAK ODRAZU OTYM JEJ MÓWIĆ?!- To głos Ginny.
-JEŻELI TO PRAWDA TO NA CO CZEKAĆ?
-CO?! CZY TY SIEBIĘ SŁYSZYSZ?!!
-TAK! JA WIEM ŻE ON CHCIAŁBY, BY JEGO DZIECKO WIEDZIAŁO KIM JEST!
-HARRY ALE ONA NIE ZASTĄPI CI SYRIUSZA!!- Wrzasneła Ginny. Potem zapadła cisza ewidętnie to było przegięcie.
-Wiem. Ale ona jest taka sama jak...
-Nie jest jak on.- Wcieła się Ginny.
-Chciałem powiedzieć jak JA. Też nie ma rodziców.
-Rozumiem ale...
-NIE! Ty nie rozumiesz! Wiesz przez ile lat zastanawiałem się dlaczego to spotkało mnie?! Ona ma gorzej! Ja przynajmniej wiedziałem że nie żyją...- Tu trochę się zaciął. -A ona nic nie wie. Nic. Mogę się założyć że gdy dostała list z Hogwartu miała nadzieje że dostanie oznakę życia od swoich rodziców. A jej nie zastała!- Trafił w sedno. To zawsze mnie bolało. -Ja w szkole byłem podziwiany! A ona jest wyśmiewana!
-Ale może to był przypadek? To z patronusem?
-Wątpię... To jest jakaś strasznie mocna magia.
-Oboje wiemy że nie był metarfomagiem.
-Tak. Ale nie wiemy kim jest matka! A on był Animagiem! Ona jest nim od urodzenia! Zmienia się w takiego samego psa co Syriusz tylko białego!
-Tak tak. Ale czy to nie dziwne że nikomu o tym nie mówił? Że ma córkę?
-Nie. Ja też nie chciał bym mówić że miałem dziecko ale jego matkę zabito a dziecko mi odebrano. Że to tak zostawiłem?! I mamy następną myśl która mogła utrzymać przy życiu w Azkabanie!
-No...  
-Ginn! Przecież widzisz sama!
-Tak widzę... Ale nic o niej nie napisał w testamęcie.
-Ci którzy go widzieli już dawno nie żyją! Trzeba go znaleźć!


,,Córka Dementora " Rozdział 9 cz.2

                                                                       Rozdział 9
Część 2

-Eee... ja go nazywam Żyrard.- Odpowiedziałam zgodzie z prawdą. To imię zawsze mnie intrygowało.
-Co? Żyrard?- Harry był tym bardzo rozbawiony.
-Ale jak to!? Przeciesz on nie może wrócić!- Ginny nie mogła pogodzić się z faktem że wyczarowałam patronusa. Co jej w tym przeszkadza? -On...no...- Powiedziała to tak jakby to był trudny temat.
-Nie żyje. Wiem. Byłem tego światkiem.- Harry ewidętnie mówił o kimś ważnym dla siebie.
-Acha...
-I pogodziłem się z tym.
-Czy ktoś powie mi o co chodzi?- Zapytałam.
-Tak. Ale nie tutaj. Choć na górę.- Harry wstał z swojego fotela i ruszył ku schodom. Ja poszłam w jego ślady. Weszliśmy do jakiegoś małego pokoju. Zapadła cisza.
-No... to o co tam chodziło?- Zdecydowałam się ja przerwać.
-Więc... Mój... No jakieś 15 lat temu byłem światkiem śmierci kogoś bardzo mi bliskiego. Ten ktoś był animagiem zmieniał się w takie samo zwierzę jakie widzieliśmy przed chwilą. Psa. Kundla.
-Acha... Czyli to było jego przezwisko? Tak? Wąchacz?
-Tak... Posłuchaj powiec co wiesz o hunwotach?- To pytanie kompletnie mnie zaskoczyło.
- No... wiem że byli to czterej przyjaciele. Jeden z nich to Remus Lupin tata Teda... No reszta jest nie wiadoma lecz nazywali się Rogacz, Glizdogon i
-Łapa. Tak. Ale czuje że masz jakieś podejrzenia co do pochodzenia jednego z nich.
-Tak. Co do Łapy wiem że Tata Teda był Lunatykiem wiem też że Glizdogon przeszedł na złą stronę. I przyczynił się do śmierci Rogacza... Więc jedyny przyjaciel w jego wieku to Syriusz Black.
-Zgadza się. To był on. To łapa i wąchacz. A Ted pisał mi że śniła ci się kwatera główna zakonu. Tak?- Przytaknełam. -Więc nie wiem czy wiesz ale ona była w jego własnością.- To było zaskoczenie. - Ale on nie żyje.  To mnie bardzo bolało. Był wspania... No ale nie będziemy o tym teraz mówić. Nie powinienem ci o tym mówić... ale on by tak zrobił... Nie wiesz kto jest twoją rodziną. Tak?- Ponownie pokiwałam głową. Jeszcze okaże się że jestem spokrewniona z Blakiem. LOL. -No... to... jest cień szansy na to że on jest... twoim krewnym- CO?! WTF?!?!?- NIE nic więcej ci nie powiem!- Powiedział Harry widząc że chce przerwać.

środa, 16 listopada 2016

,,Córka Dementora" Rozdział 9 cz.1

                                                                      Rozdział 9
Część 1. Rozdzia.l
-Uff- Lucy pacnęła na fotel. Ja byłam sobą! Ale... o k***a. Już wiem dlaczego chłopcy  wyszli, i dlaczego mam na sobie koc. Po przemianie nie masz żadnych ciuchów! O rany ciekawe co stało się z moimi.
-Teraz ubierz się spokojnie a potem wszystko opowiesz.- Powiedziała zadowolona Ginny podając mi ubrania. Po czym zabrała ze sobą Lucy i obie wyszły.

Już siedzę na dole w otoczeniu wszystkich. Wytłumaczyłam wszystko.
-Dobrze... Możesz wyczarować tego patronusa jeszcze raz?- Harry był zachwycony całą sytułacją. Mogę się założyć że chciałby wykrzyknąć ,,Nareszcie!". Kiedyś żył przygodami i tajemnicami a teraz jest zwykłym pracownikiem ministerstwa. Wyjęłam różdżkę i -,,expecto patronum". Znowu widzę mojego przyjaciela. Znowu chciał położyć się na mnie... lecz ugradkiem oczu przejechał po obecnych ja zrobiłam to samo. Dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo jego obecność potrząsnęła Harrego patrzył na niego z tak wielką tęsknotą że można by było się popłakać. Teraz popatrzyłam na psa on parzył tak samo na niego  nagle zaczął machać ogonem! Rzucił się na Harrego (oczywiście po przyjacielsku).
-Wąchacz?- Harry zwrócił się do psa po imieniu a on pomachał głową. I wtedy zniknął.
-Jak to?- Ginny wiedziała chyba o co chodzi. 

wtorek, 15 listopada 2016

,,Córka Dementora" Rozdział 8

                                                                        Rozdział
Wychodzimy właśnie z pociągu uczniowie patrzą się na mnie ze zdziwieniem i zachwytem. To było dość przyjemne, na ogół patrzą na mnie jak na idiotkę.
-Hej! Ted! Lucy!-Pan Harry stał niedaleko wejścia na peron. Podeszliśmy bliżej.- Cześć! Jak było? Bez problemów? A gdzie jest Lil?
-No... z małymi problemami.- Odpowiedział Ted z zakłopotaniem. Jego wzrok padł na mnie.
-O boże!- Ginny stojąca obok Harrego od razu zdała sobie sprawę jak bardzo jest źle... lub po prostu zmieniłam się w krokodyla.-Co jej jest?- Zapytała po czym uklękła obok mnie. Patrzyła na mnie czułym spojrzeniem. Choć jakby się przyjrzeć to można w nich zobaczyć karcące cienię.
-Najpierw z zamkiętymi oczami...
-Dobra. Zaraz to opowiecie! teraz trzeba nią z tąd zabrać!- Ruszyliśmy.

Jesteśmy już w domu.
-Cześć! - James przywitał nas gromkim okrzykiem.
-A gdzie jest Lil?! Miała się ze mną bawić.... A to co?- Pokazał na mnie palcem mój mały fan Albus.
-To... jest... Lil.-Harry nie ukrywał emocji.
-WOW! Nie wiedziałem że umiesz aż tak zmieniać wygląd.
- To nie czas na pogaduszki! Teraz trzeba nią odczarować.- Poszliśmy na górę. Tam zostałam posadzona na kanapię i okryta szczelnie kocykiem. -Chłopcy chodźcie ze mną.- Harry zabrał ze sobą chłopców. Ale dla czego?!
-To teraz Lil... Pomyśl że chcesz się zmienić spowrotem! - Co?! Jak to? Myślałam że jest na to zaklęcie!
-Dasz radę! Lil! -Zachęcała mnie Lucy.- No dobra. ,,Chcę się zmienić!" ,,C-h-c-e s-i-ę -z-m-i-e-n-i-ć!!!!!!!!!!" To nie działa! Pomachałam głow... E...Łbem. Dziewczyny na pewno wiedziały o co chodzi bo Ginny westchnęła i podeszła do półki z książkami. Wyjęła jedną bardzo grubą pod tyułem ,,Animagia dla początkujących". przerzucała stronę po stronie. Po czym położyła książkę przede mną. ,,Aby wrócić do normalnej postaci trzeba pomyśleć  słowa ,,Zaklecia kres nadszedł. Zmieniam się z tego w tamto"". Dooobra... No to jedziemy! ,,Zaklecia kres nadszedł. Zmieniam się z tego w tamto". Znowu moie ciało wypełniło ciepło... Teraz rosłam tak szybko że nie zdążyłam nic poczuć. Moje łapy zmieniły się w ręce.
-Udało się!- krzyknęłam.

poniedziałek, 14 listopada 2016

,,Córka Dementora" Rozdział 7

                                                                         Rozdział 7
To  Dziś! Będę spęzdzać święta bożego narodzenia z ojcem chrzestnym Teda. Harrym Potterem. Większość uczniów patrzy na mnie z pogardą ( co nie jest czymś nie typowym ) ale w ich wzroku było widać zazdrość. W końcu to ,,WIELKIE" coś poznać go osobiście. Wiem że wiele osób marzy o tym. Ja znam go od roku. Jest to bardzo fajny człowiek, na pewno jest super ojcem chrzestnym. Nie dawno jego żona Ginny Weasley zaszła trzeci raz w ciąże! Tym razem to dziewczynka. Nie mogę się doczekać spotkania z Jamsem i Albusem (ich synowie). Uwielbiają kiedy razem z Tedem zmieniamy sobie nosy i inne części ciała. Na początku Tedy nie był w tym dobry... Nie korzystał z swojego daru tak często jak ja. Nauczyłam go kilu sztuczek... Naprawdę dobrze sobię radzi. Ryj świni i dziub robi lepiej niż ja! Ginny mówiła że kidy ona była mała jego mama rozbawiała ją do łez tymi przemianami. A najlepiej wychodziła jej kaczka i świnia.
-To co idziemy?- Lucy właśnie zapięła swoją walizkę po czym ruszyła ku wyjściu.
-Tak.- Wyszłyśmy na dwór. Czekałyśmy na Teda ale on nie zjawiał się i nie zjawiał.                       - Hmm. Co on robi?- Zaczełyśmy się martwić.
-Lily! Lucy!- Obruciłyśmy się Ted gnał w naszą stronę. Był cały zdyszany.

Jesteśmy już w pociągu. Zajęliśmy pusty przedział, kupiliśmy trochę słodyczy od Pani z Wózkiem i jedziemy.
-No to... może poczwiczymy zaklęcia?
-Ok... Tylko jakie?
-Nie wiem... No czytałam coś o...
-Czekaj! Nauczmy się Animagi!
-Co?!- wykrzyknęli oboje. Tylko Lucy z pogardą a Ted z zachwyceniem.
-No Animagia. Nie słyszeliście o tym?
-Słyszelismy, ale to jest najtrudniejsze z najtrudniejszych zaklęć!- Lucy oczywiście...- A jak już koniecznie musi być to coś masakrycznie trudnego to zalecam zaklęcie patronusa.- Nie wszystko tylko nie to!- To może być krok do animagi! Wiecie że przemienia się w to samo zwierze?!- Nie o tym nie wiedziałam...- To prubujemy? Ty pierwsza Lil.- Od niechcenia wyciągnęłam różdżkę, i...
-Expecto patronum.- Z końca mojej różdżki wystrzeliło niebieskie światło które przybrało postać psa. Który od razu podszedł do mnie i położył na kolanach. Choć nie był to pekińczyk nic nie ważył (w końcu to patronus)
-Ale jak to?- Ted i Lucy wyglądali na specyfikowanych.- Jak...ty..to...?- No tak. Nigdy  im o tym nie wspominałam. Umiem zaklęcię patronusa od... od kąt pamiętam.
-No od zawsze to umiem... Przepraszam że nie mówiłam. Że nie każdy to potrafi dowiedziałam się nie dawno...
-Acha... dobrze. To może jeszcze jesteś animagiem od urodzenia?
-Nie wiem nigdy nie prubowałam. - Podniosłam różdżkę i dotknełam nią czoła... W sekundę poczułam że skurczam się tak gwałtownie, że nic nie czułam. Wiedziałam że zmieniam się w psa na pewno coś na czterech łapach... Przemiana zakończyła się pomyślnie!
-Lil!!- Wyglądali na przerażonych.
-,,spokojnie"- Odpowiedziałam.
-Nie... wydawaj tego... dźwięku!!- Nie zrozumieli mnie! LOL!
-Zaraz wysiadamy! masz jakaś smycz... czy coś takiego?
-Tak.- Lucy sięgnęła po sznurek który zawszę nosi przy sobie. Obwiązała mi go wokół szyi. Teraz wiem jak to jest.
-I teraz udajemy  że to nasz zwierzak. Harry to naprawi.- To dobrzy plan...ZWIERZAK?! Jak on śmie!


niedziela, 13 listopada 2016

,,Córka Dementora" Rozdział 6

                                                                        Rozdział 6
Robi się coraz zimniej. Drzewa zgubiły już wszystkie liście, a jezioro powoli zaczyna zamarzać. Teraz niema chwili w której nie myślę o domu który mi się przyśnił. Z resztą śni mi się codziennie... Zostały już tylko dwa dni do przerwy świątecznej. Zmierzam właśnie  do chatki Hagrida na opiekę nad magicznymi stworzeniami. To mój ulubiony przedmiot! Uwielbiam go ze względu na zwierzęta! Uwielbiam je! Chodź Hagrid też jest super. Po tej całej bitwie o Hogwart jest świetnym nauczycielem. Potem mam historie magii... Nudaaa!!! Na ogu nie nudze się na lekcjach, ale ta jest wyjątkiem. Zdarzyło się raz coś interesującego, mianowicie opowiadał nam o magii w innych krajach. Najbardziej zaciekawiła mnie historia o Ameryce. Opowiedział nam też o moim ulubionym czarodzieju EVER! Newton Scamander to według mnie jeden z naj lepszych postaci historycznych. Zajmował się zwierzętami, i tak się w to wciągnął że opuścił Hogwart dla zwierząt! I ta jego walizka! Ale koniec. Bo akurat na jego temat mogłabym gadać i gadać.
-Hej Dzieciaki.- Przywitał nas Hagrid.
-Dzień dobry Profesorze!- Odpowiedzieliśmy chórem.
-Dziś pokaże wam coś fajnego. Nawet bardzo. No to idziemy.- Skinął na nas ręką. Bez słowa podążyliśmy za nim. Ciekawe co to będzie. weszliśmy na jakąś polane. Żadnych zwierząt tam nie widzę... Aaaaaa....
-HARDODZIOB!!!!- Wielki hipogryf pognał w stronę uczniów. Wszyscy żucili się do ucieczki. Tylko ja zostałam w miejscu, nie wiem dlaczego ,ale czułam się doskonale w jego towarzystwie jakby to był mój stary przyjaciel. Hipogryf podszedł do mnie. Kilka dziewczyn pisnęło z przerażenia. Ja (o dziwo) nadal zachowywałam spokój. On popatrzył mi w oczy tak jakby chciał sprawdzić czy to naprawdę ja. Po jakimś czasie takiego patrzenia jego wzrok powędrował na moją rękę, na której miałam tak zwany ,,tatuaż'" nie, nie tatuuje się to coś mam od urodzenia. Taki rodzaj blizny... Niektórzy mówią że to nie dokończony mroczny znak... że moja matka nie zdążyła go skończyć... Hardodziob gdy go zobaczył znowu popatrzył mi w oczy ale teraz pytają cym wzrokiem. Tak jakby pytał ,,A to? Kto ci zrobił?". Nie wiem dlaczego ale podniosłam rękę i mu ją pokazałam. On ja poszturchał popatrzył na mnie wzrokiem pełnym tęsknoty i... Pokłonił mi się. Wszystkim szczęki opadły. Nawet Hagridowi.
-Ale... Jak to? Wygląda na to że on cię zna... ale przyleciał tu dziś i cały dzień był ze mną... Hmm... Czyli musiał poznać cię wcześniej...A może...- Zamyślił się.- Nie. To nie możliwe.- Po czym zmienił temat i zwrócił się do reszty dzieciaków jakgdyby nigdy nic.
Jestem już po lekcjach, i idę na szlaban u Profesora Longbottoma. Ostatnio było super więc no... czekam na coś genialnego.

-Dzień dobry Lily. Wejdź proszę.- Zaprosił mnie do środka.- Słyszałem o twoim spotkaniu z Hardodziobem. I specjalnie dla ciebie znalazłem wspomnienie mojego przyjaciela Harrego Pottera z jego pierwszego spotkania z tym stworzeniem.- Po czym wlał ciemny płyn do myślodsiewni. Oboje zanurzamy się w wspomnieniu.

,,Córka Dementora" Rozdział 5

                                                                       Rozdział 5
Idę nie znanym mi  korytarzem w domu którego ściany pokryte są ciemną tapetą. Są też poobwieszane przeróżnymi obrazami... Wchodzę przez hol do jadalni pełnej krzeseł dom wygladał na opuszczony. Na końcu pomieszczenia znajduje się kominek, przednim... Ktoś klęczy! Podchodzę bliżej... Teraz widzę ten ktoś rozmawia przez sieć FIUU. Jest już tylko kika cali dzielących mnie i tego... mezczyzne. Teraz mogłam zobaczyć z kim rozmawia. Już miałam spojrzeć ale usłyszałam znany mi doskonale tekst ,,Bez ryzyka nie ma zabawy. Pamiętaj że zawsze jestem przy tobie." przerażona odskoczyłam do tyłu. On ciągnął dalej ,,Wiem że za mną tęsknisz... Ja za tobą też. Myślałem że... odebrano mi cię na zawsze. Kocham cię".
Aua- stęknęłam. Dopiero teraz uświadomiłam sobie że to był tylko sen. Z jednej strony to dobrze że śni mi się coś nowego... Choć nie wiem czy to takie nowe.
-O. Wstałaś już,- Lucy siedziała na łóżku zanurzona w lekturze.
-No jak widać.
-Miałaś nowy sen? Tak?
-Eee... Że był nowy tego nie mogę powiedzieć... Ale stary też nie był.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.- To... CZEKAJ! Dziś jest mesz Quidditcha?
-Tak. Ale wróćmy do tego snu. Powiedz mi co ci się przyśniło.
-No... Dobra- Wiedziałam że to jest nie uniknione. Opowiedziałam wszystko.
-Acha... Czyli wiemy skąd ten ktoś stara się z tobą porozumieć... No dobra to na plus.
-I wiemy co jeszcze mi powiedzał.
-Tak...- Zamyśliła się.- No dobra choć na śniadanie Tam powiemy o tym Tedowi.-  Po czym obie (po całej ceremonii ubierania się) zeszłyśmy na dół.

- Acha...- Powiedział Ted kiedy powtórzyłam to co powiedziałam Lucy. - A jeszcze raz opisz to miejsce...
-No nic szczególnego ciemny korytarz cały w obrazach a na końcu korytarza były schody tam wisiał jakiś zrzędliwy portret jakiejś kobiety... No i jadalnia tam był kominek.
- Czekaj! Jaka kobieta?!- Lucy i Ted wyglądali jakby coś wiedzieli...
-No nie wiem. Bo była za zasłoną...
-Mówiła coś?
-Nie nic konkretnego...
-A może coś o szlamach? Łażących po jej domu?
-Tak. Ale skąd wy o tym wiecie?
- Chyba wiem co to za miejsce... To musi być stara kwatera główna Zakonu Feniksa.
-Tak ja też tak myślę... - Lucy przytaknęła.
-Wiesz...- Ted wyglądał na bardzo podekscytowanego.- Ja na święta jadę do Harrego. Plan był inny ... ale może pojedziesz ze mną?
-Nie wiem co to ma do rzeczy... Ale chyba mogę o ile Lucy...
-A to ma do rzeczy że to on jest właścicielem tego domu!
-Może nas tam zabrać?
-Tak. I możemy tam spać jak chcesz.
-Super! Ale Lucy... ty się zgadasz?
- Tak bo ja też jadę.

,,Córka Dementora" Rozdział 4

                                                                       Rozdział 4

- Dziś będziemy przesadzać Manragory.- To nasza pierwsza lekcja z Profesorem Longbottomem. Profesor Spraut odeszła na emeryture. Mi to nie przeszkadza ponieważ małam mieć szlaban co sobote przez cały rok... Teraz mnie to nie ominie. Nie wygląda gorzej niż tamta nauczycielka...
-Niech każdy weźmie jedne nauszniki.- Wszyscy skoczyli w ich  stronę. Nikt nie chciał zostać właścicielem starych różowych nauszników które wyglądają jakby były z rocznika Harrego Pottera.  -Teraz otulcie nimi swoje uszy... Dokładnie!!!- Wszyscy niechętnie je założyli.
-No dobra to teraz uwaga! Pokazuje!- Profesor pociągnął za liście jednej z roślin. Wtedy zobaczyłam jej korzenie wyglądały jak dziecko. Ale słod....
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!- To słodziutkie dziecko zaczęło tak strasznie ryczeć że głowa mała. Profesor włożył ją pospiesznie do następnej donicy, obsypał ją ziemią, a ona... umilkła. Ale ulga!                                                                                                                                -Jak widzicie ich struny głosowe dają popalić... To są bardzo młode osobniki, dlatego po usłyszeniu ich krzyku bez nauszników może wywołać tylko stracenie przytomności...- Tu profesor  trochę się zawahał jakby przypominał sobie jakieś wspominienie. -Lecz im są starsze - Ciągnął dalej- tym ich głosy robią się bardziej niebezpieczne. Potrafią... zabić. - Na te słowa wszyscy zaczeli poprawiać nauszniki. - No to wasza kolej...
Lekcja powoli dobiega końca uszy mi odpadają.
-Dobrze. To tyle na dzisiaj mam nadzieje że się podobało.- Uśmiechnął się promiennie.- Spakujcie swoje rzeczy  i... do zobaczenia.- Profesor wydawał się być zadowolony z siebie, to była jago pierwsza lekcja i myślę że jest spoko.
-Lily! - Nie to nie dziwne ze nazywa mnie po imieniu.  Kdy tak robi no... ,,nie wiesz kto jest twoim rodzicem = nie znasz swojego nazwiska". Właśnie miałam wyjść z klasy... -Lily!- Już nic mnie nie uratuje... Niestety. Jesteś Lily. Tak?- Zapytał się swoim oficjalnym głosem. To było zabawne. -Eee... Tak- Odpowiedziałam trochę zmieszana....
-Naprawde? Uff... To dobrze. Musze z tobą porozmawiać o tym szlabanie.- Jego ton teraz wydawał się głosem mojego wujka albo Ojca...- Miałaś go odrabiać w soboty... Ale już niestety w tedy mam kogoś innego na szlabanie...
-Orany tak na pierwszej lekcji?!- Wymskneło mi się...- No to znaczy...
-Nie.- Powiedział profesor trochę się podśmechujac pod nosem.- Profesor Sprout...
-Lubiła dawać szlabany... Wiem...
-Tak... No wiec jeżeli nie masz nic przeciwko odrobieniu go dziś po lekcjach było by wspaniale...- Wow pierwszy raz widze nauczyciela który pyta czy mi pasuje szlaban...
-Tak oczywiście!
-Uff...To wspaniale. To po lekcjach?
-Tak po lekcjach- Odpowiedziałam cała rozpromieniona.- Czy mogę...
-Tak możesz iść. Do zobaczenia.- Pożegnał mnie z uśmiechem.

Idę właśnie na kolacje. Potem prosto na szlaban, jeszcze nigdy nie cieszyłam się że ide na szlaban.
-Co ty taka rozpromieniona?- Ted przyglądał mi się podejrzliwie.
-Idzie na szlaban...- Odpowiedziała Lucy nie powstrzumując śmiechu.
-Co? I to dlatego jesteś taka .... Taka szczęśliwa?
-Tak.- Stwierdziłam.
Stoje właśnie przed drzwiami do gabinetu profesora. Pukam.
- Proszę proszę...- Usłyszałam głos nauczyciela. Weszłam do środka.
- Ach to ty Lily... No wiec przyznam się że nie mam pojęcia co będziemy robić... Więc... No może ty masz jakiś pomysł?
-Może mam coś posprzątać...- Gdzie jak gdzie ale tu by się przydało. Cały gabinet był obrośnięty....no... czymś.
- Nie co ty, myślisz że ja cię tu będę karał?
-No chyba na tym polega szlaban...- Odpowiedziałam zaskoczona tym pytaniem.

-Nie... Profesor Sprout nigdy cie nie lubiła i dlatego masz tu szlaban... Niestety nie mogę go usunąć...- Zatkało mnie. Zaraz się okaże że będziemy oglądać filmy.  -WIEM! Pokaże ci moje wspomnienie z mojej  lekcji o mandragorach. Dobrze? - Teraz byłam sparaliżowana. Jak to? Proponuje cos takiego i pyta się czy chce?
-Oczywiście!- Odpowiedziałam uradowana. A profesor wstał i podszedł do myślodsiewni .
-No to choć.- Podeszłam do niego i patrzyłam jak wlewa cos do tego krążka... Ale lol.
- Zanurz głowę...

sobota, 12 listopada 2016

,,Córka Dementora" Rozdział 3

                                                                      Rozdział 3
Dziś pierwsza lekcja to eliksiry. Ja osobiście nie przepadam za tym przedmiotem, ale to nie znaczy że nie mam ,,talentu". Profesor Slughorn choć jest starszym człowiekiem nadal ma tendencje do zbierania uczniów na ,,półkę'. Niestety jestem jego ulubienicą. Co prawda nikt  nie wie kim byli moi rodzice ale jak to on mówi ,,Może nie wiemy z jakiej rodziny pochodzisz ale talent masz". Słyszę te słowa zawsze kiedy robię cos dobrze.
-Siadajcie siadajcie...-Profesor Slughorn zachęca nas do zajęcia miejsc. -Otwórzcie podręczniki na stronie 9.- I zaczęło się. Wszyscy wyjeli książki i zaczeli je kartkować.
-A może pójdziemy do hogsmade? To przejście wygląda dobrze...- Ide właśnie korytarzem z Tedem. Gdy ten zatrzymuje się przed posągiem starej czarownicy z haczykowatym nosem. Na Lekcji nic się nie wydarzyło, oprócz wybuchu podczas pokazu profesora. To było dość zabawne. 
-No nie wiem czy to dobry pomysł..-Powiedziała Lucy.  Dopiero co przyszła.
-Dlaczego? - Obużyłam się. -Jak możesz nie być pewna czy to dobry pomysł przecież to oczywiste nie jest dobry.
-Widzisz jesteś przegłosowany.- Powiedziała z dumą w głosie Lucy
-On jest fantastyczny!- Dodałam pośpiesznie.
-Naprawdze?!-Lucy była tak samo zdziwiona co Ted.
-No jasne. Bez ryzyka nie ma zabawy!- Odpowiedziałam prawie skacząc:)
-To prawda... Ale czy to twój teks? Nigdy nie słyszałem żebyś tak mówiła.-Przyznał mi Ted
-No... Nie. Ostatnio ciagle śni mi się ogień który mówi ,,Bez ryzyka niema zabawy. Pamiętaj zawsze jestem obok ciebie".
-To trochę dziwne. Nie sądzisz?- Odezwała się niespodziewanie Lucy.
-No... czy ja wiem. To chyba nie jest takie dziwne zawsze mam dziwne sny...
-Ale one nigdy nie są takie same choć raz! A ten śni ci się od kilku miesięcy!
-A skąd ty o tym wiesz?- Zapytałam zdumiona wiedzą mojej przyjaciółki.
-No... Mieszkasz u mnie w wakacje i... no... mówisz czasem przez sen... coś o ogniu i o tym że nigdzie tego kogoś nie widzisz a szukasz. To zaczęło się wzeszłym roku. Tak mniej więcej dwa tygodnie przed wakacjami...
-Acha... A dlaczego mi o tum nie powiedzałaś?
-Bo ostatnio jak ci powiedział że gadasz przez sen trochę się przestraszyłaś...-      Wtrącił Ted. NO tak, teraz pamiętam... Nie chciałam żeby kto ktokolwiek wiedział coś czego ja nie wiem o sobie. Całe moje życie tak było i jest. Są ludzie którzy wiedza kim jestem. Wiedzą kim byli moi rodzice. Nienawidzę kiedy patrzą się na mnie tak...inaczej.
-Tak... Rozumiem. To co? Wymykamy się?- Wypuściłam wędkę z przynętą zwaną zmianą tematu.
-No jasne tylko kiedy?- Ryba zwana Ted złapała przymete tak łatwo że sama się zdziwiłam.
-Nie unikaj tego tematu.- Ryba Lucy nigdy nie daje złapać się na chaczyck zmiana tematu...  -Nie unikniesz tego tematu. - Postanowiłam udac że nie niedosłyszałam co było kompletym kłamstwem. To do mnie dotarło aż za dobrze...

,,Córka Dementora" rozdział 2

                                                                     Rozdział 2
-To co idziemy?- Tedy czekał sprzed zamkiem.
-Jasne tylko gdzie? I po co?
-Gdzie? Nie wiem. Ale po co to wiem. Idziemy bo musze coś ci pokazać.- Ruszył ku jezioru. A ja za nim.
- To co takiego masz mi do pokazania? - Ted uśmiechnął się tajemniczo. I wyjął czysty kawałek pergaminu z taką czcią jakby w niej mieszkał sam Merlin.
-To.
-To? Mówisz poważnie?
-Tak całkiem poważnie. Ale spokojnie moja reakcja była podobna.
-Reakcja na kawałek pergaminu?
-Nie.- Opowiedział rozbawiony. Po czym wyjął różdżczkę i powiedział ,,Uroczyście przysięgam że knuje cos nie dobrego."
-To jest...
-Mapa huncwotów skąd ją masz?
-Harry mi ją dał...Eee oczywiście w te wakacje. Inaczej bym wam powieział.
- Ale genialnie!!- wyciągnełam rekę w strone mapy. -Mogę?
-Jasne.- Odpowiedział jakby z ulgą i podał mi mapę. Moje oczy przestudiowały okładkę, ale zatrzymały się na słowie Łapa. Tak zawsze to on Syriusz Black budził w jakimś sensie ,,podziw".
-No co nie chcesz zobaczyć gdzie jest Lucy?- Miał racje. Mam w rękach najwspanialszą mapę na świecie a oglądam okładkę. Rozkładam ją. I masa kropek i podpisów oślepiła moje oczy.
Jest śudma rano. Zmierzam właśnie do wielkiej sali. W odróżnieniu od reszty uczniów którzy czekają na pocztę, mam nadzieje że znajdę tam mnóstwo smakołyków. O poczcie mogę tylko pomarzyć, moi rodzice nawet jeśli żyją nie odzywają się. Wątpie w to że nagle po dwunastu latach się odezwą. Oprucz listu z hogwartu który dostałam rok temu nie dostaje listów, i prezentów na święta czy urodziny oczywiście dostaje je od przyjaciół , ale to nie to samo. Chciałabym kiedyś muc tak wejść do wielkiej sali i zobaczyć sowę która wystawia nużkę z listem od moich rodziców. Na pierwszym roku nawet myślałam że dostane jakiś list, tłumaczyłam sobie że ojciec mnie szuka ale nigdy mu nie powiedziano gdzie jestem i teraz dowiedział się że uczęszczam do Hogwartu. Niestety to sie nie wydarzyło choć cały rok czekałam na poczte jak na święta bożego narodzienia ten list lub jaka kolwiek oznaka życia do mnie nie trafiła w tym roku postanowiłam odpuścić. Więc tak właśnie wchodzę do wielkiej sali. Siadam obok Lucy która przychodzi zawsze wcześniej.
-Zdąrzyłaś na pocztę! Lily ,,dementor'!- To był Kevin Nalled od roku mi dokucza. Nie powiem że jego słowa mnie nie poruszyły bo to nie prawda zawsze kiedy to mówi moje oczy robią się ciepłe nigdy nie wiem czy to łzy czy ktoś je podpala.
-Nie przejmuj się nim.-Pocieszyła mnie Lucy. Kto jak kto ale ona i Ted wiedzą że on umie doprowadzić mnie do stanu okropnego. Usiadłam obok niej nic nie mówiąc. Nagle poczułam że dotyka mnie ręka pełna zrozumienia i ciepła. To ręka Teda. On jedyny choć trochę wie jak się czuje. W końcu on stracił rodziców w bitwie o Hogwart. To okropne i wiem że to przeżywa, ale on wie kim byli i może być z nich dumny że umarli w dobrej sprawie. Ja niestety mogę tylko pomyśleć. Choć nie zmienie faktu że urodziłam się w Azkabanie. Oni tam byli, czyli zrobili coś nie dobrego. Kevin nawet kiedyś powiedział Tedowi że jest 80% szansy że mój ojciec był tym kto zabił jego ojca a matka morderczynią jego matki. Ted tylko się uśmiechnął i powiedział ,,Nawet jak tak jest to nie jej wina że jest ich córką" ale potem tak dziwnie na mnie patrzył. Na szczęście to przeszło.
                                                                       Rozdział 2

,,Córka Dementora" Rozdział 1

                                                                       Rozdział 1
Jestem Lily. Jestem zwykłą dziewczyną... Nie licząc tego że nie lubie lodów i.. kilku innych żeczy.  A i jestem czarownicą. Imie zawdzieńczam mamie, to było jej ostatnie życzenie,  móc nadać mi imie ... nie wiem dlaczego ale nazwała mnie  Lily. Wygląd podobno miałam po ojcu ale jestem meterfomagiem. Mogę zmieniać swój look , a wychodzi mi to tak dobrze że nie pamiętam jak wyglądam naturalnie. Moich rodziców nigdy nie poznałam wiem tylko że mama na pewno nie żyje. Co do ojca mogę tylko przypuszczać że dementorzy go oszczędzili.
Tak. Urodziłam się w Azkabanie od razu po moich narodzinach dementorzy zabrali mnie od matki a potem umarła.  Kiedy miałam  jedenaście  lat  dostałam się do szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie. Nie byłam zaskoczona. Całe moje życie spędziłam wśród czarodziejów i czarownic. Czasami zastanawiałam się dlaczego nie odesłali mnie do mugoli ale doszłam do wniosku że nie mogli bo nie panowałam nad przemianami wyglądu, ale wracając do szkoły. Zostałam przydzielona do gryfindoru, tak jak moja przyjacióka Lucy Weasley tak, tak ta Weslay. W szole nazywano mnie ,,córką dementorów". Zastanawiam się czy dementorzy mogą mieć dzieci? Taki mały dementor mógł by być całkiem słodki. Teraz jest drugi rok ja i Lucy zaprzyjaźniłysmy się z Tedym Lupinem  tak tym Lupinem. Otaczają mnie same doskonałości, bardzo często słysze jak ktoś ich przekonuje że powinni się zaprzyjaźniać z ,,lepszymi osobami" a nie z takimi ,,demetorami". Na szęście oni nigdy mnie nie zostawili a tamtym mówią żeby się odwalili. Raz Ted walnoł jednego z krukonów za to jak mnie obrażał. Kocham ich za to. Oczywiście przyjacielską miłością! Jesteśmy w wielkiej sali, ona zawsze wywiera na mnie niesamowite wrażenie. W tym roku będę mogła obserwować ceremonie przydziału  z miejsca przy stole gryfonów. Profesor McGonagal wprowadziła już pierwszo roczniaków, wyglądali na zestresowanych. Z resztą kto by się dziwił? Ja prawie zwymiotowałam z stresu. Cała byłam blada a moje włosy zrobiły się zielone. Dokładnie pamiętam ten momęt tiara powiedziała mi że przydziela mnie do domu jednego z moich rodziców. To było pocieszające. Mówiła też ,,Ach ta czystość krwi... Tam gdzie cię przydziele znajdziesz przyjaciela który będzie z tobą na zawsze". Te słowa do tej pory wbudzaja zaiteresowanie nie tylko uczniów ale też nauczycieli.                                              
- Będę wyczytywać wasze imiona i nazwiska, ten kto zostanie wyczytany podchodzi do mnie, ja zakładam mu tiare przydziału a  ona przydzieli was do domów. Arnolda Carg.
Troche większa, czarno włosa dziewczyna ruszyła ku tiarze. Profesor McGonagal zakłada ją jej na głowe.
-SLYTHERIN!!!- Tiara przydziału ledwo dotknęła jej głowy.
- Cevin Cloony.- Mały blondyn usiadł na stoliku
-Hm...-Tiara przydziału odezwała się tak głośno że chłopiec podskoczył.-HUFFELPUFF!!!-    Potem wystraszyła a następnie przydzieliła jeszcze kilkunastu uczniów. Do gryffindoru miendzy innymi trafiła Victoire  Weasley. Gdy tylko usiadła przy stoliku od razu zaczęła wpatrywać się w Tedego. Czuje że coś wisi w powietrzu. Teraz przed nami wyrosły wszystkie potrawy jakie widział świat. Mmmm... Ale jestem głodna.
- Słuchaj spotkajmy się dziś na błoniach, dobrze?- Ted wyrwał mnie z rozmyśleń na temat tych pyszności.
- Jasne.- Rzuciłam odpowiedz. I wzięłam się za jedzenie, ale to pyszne!
Po jakimś czasie razem z Lucy i Victorie ruszyłam ku dormitorium. Jestem strasznie zmęczona. 

                                                                             ***